Siedem grzechów głównych ochrony przyrody

W ciągu ostatnich lat przeżyliśmy rewolucję społeczno - ekonomiczną. Miejsce dawnych struktur szybko zajmuje twardy kapitalizm, który dla realizacji swoich celów, przeważnie kolidujących z celami ochrony przyrody, dysponuje znacznymi środkami i profesjonalnie przygotowanymi kadrami. Co możemy mu przeciwstawić my - na różnych szczeblach i w różnych strukturach zajmujący się ochroną przyrody ?

Mimo, że coraz więcej osób pracujących w różnych strukturach i na różnych szczeblach administracji, działających w coraz liczniejszych i silniejszych organizacjach społecznych zaczyna zajmować się lokalną ochroną przyrody, skuteczność naszych działań jest przeważnie niewielka. Szczególnie w porównaniu do znacznie skuteczniejszych działań różnych podmiotów, których cele są sprzeczne z naszymi. Być może należy się zastanowić nad przyczyną tego zjawiska ?

Zastanówmy się na początek, czym jest lokalna ochrona przyrody. Przykładowe aspekty to:

Wszystkie te aspekty to działa pod prąd procesów tzw. rozwoju gospodarczego. Każda działalność na polu ochrony przyrody ogranicza czyjeś prawa własności, czyjeś zyski - rzeczywiste, potencjalne lub urojone, w zamian nie dając nic namacalnego, przeliczalnego na złotówki. Trudno przekonać kogoś (osoby indywidualne czy grupy) do ograniczenia "stanu posiadania". Natomiast nad tym, abyśmy coraz więcej "chcieli mieć", produkować, przetwarzać, konsumować, pracują sztaby fachowców. Oczywiście, nasza nieskuteczność to efekt tego, ze płyniemy pod prąd tzw. "postępu". Ale być może wina leży też w nas ?

Siedem grzechów lokalnej ochrony przyrody to w domyśle siedem grzechów które najczęściej popełniamy jako przyrodnicy. Nasza skuteczność wymaga szerokiej wiedzy, szczególnych umiejętności i wyjątkowego profesjonalizmu. Tymczasem olbrzymia większość z nas to zwykli, mniej lub bardziej przyuczeni do zawodu, niekompetentni, podszyci emocjami, amatorzy. Jeśli nie nauczymy się działać profesjonalnie, za kilkanaście, a może już kilka lat, będziemy tylko przegrywać.

Może warto dziś zastanowić się, jakie grzechy, jakie błędy popełniamy, aby nie popełniać ich w przyszłości. Poniżej opisałem siedem spośród licznych grzechów popełnianych w lokalnej ochronie przyrody, licznych win nas - przyrodników - pracowników administracji rządowej, samorządowej, naukowców, członków organizacji społecznych. Jest ich znacznie więcej, ale któreś, może właśnie te, uznać trzeba za główne.

Trzy pierwsze to grzechy niekompetencji

Pierwsze: Nieznajomość przyrody

Aby zaprojektować i zbudować dom, trzeba wykazać się określonymi kwalifikacjami. Istnieje wiele uczelni kształcących inżynierów budownictwa. Projekty budowlane poddawane są surowej kontroli i wielokrotnej weryfikacji. Ochroną przyrody na różnych szczeblach administracji zajmować się może każdy - od specjalisty z zakresu melioracji lub technologii drewna, po technika mechanizacji rolnictwa. Żadna polska uczelnia nie kształci specjalistów z zakresu ochrony przyrody. Powszechna jest nieznajomość gatunków i ich biologii, podstawowych zjawisk przyrodniczych, podstawowej literatury, najprostszych zasad funkcjonowania ekosystemów.

Efektem są błędne diagnozy stanu przyrody, jej dynamiki, błędne decyzje dotyczące jej ochrony.

Jednocześnie panuje powszechne przekonanie, że na przyrodzie zna się każdy. Plan ochrony rezerwatu - jeśli leży na gruntach leśnych, bez względu na to czy jest to rezerwat torfowiskowy czy wodny, opracuje bez problemu każdy pracownik biura urządzania lasu.

Drugie: Nieznajomość współczesnych trendów ochrony przyrody

Nauka o ochronie przyrody, oparta na zdobyczach współczesnej ekologii, rozwija się bardzo dynamicznie. Tymczasem w praktyce, w wielu środowiskach, także tych odpowiedzialnych za ochronę najcenniejszych skarbów naszej przyrody, ciągle pokutują dawne, sformułowane przed kilkudziesięciu laty półprawdy, schematy myślenia i działania. Nie uwzględniają one dynamicznego charakteru przyrody, potrzeby ochrony procesów odpowiedzialnych za funkcjonowanie ekosystemów, a nie tylko ich stanu.

Wynikiem są często pozorne działania ochroniarskie przynoszące przyrodzie więcej szkody niż pożytku, błędnie sformułowane cele ochrony, oparte na pseudonaukowych podstawach i schematyźmie plany ochrony, zmarnowane, nieraz znaczne środki.

Powszechne jest przeświadczenie, że ochrona przyrody jest równoznaczna z ochroną środowiska, z tzw. racjonalną gospodarką leśną, rolną czy rybacką, retencją wody, ochroną przeciwpowodziową, zalesianiem nieużytków czy dokarmieniem zwierząt

Największa nieznajomość przyrody i zasad jej ochrony występuje na szczeblu gminy, mniej niż 20% pracowników gmin mających w zakresie obowiązków ochronę przyrody ma jakieś przygotowanie specjalistyczne lub dłuższą praktykę w tej dziedzinie. Przeważnie zadania gmin z zakresu ochrony przyrody realizuje przypadkowo dobrany pracownik, przy okazji prowadzący jeszcze kilka referatów. W efekcie, jedyną działalnością z zakresu ochrony przyrody prowadzoną przez gminy jest wydawanie zezwoleń na wycinkę drzew. W ogromnej większości przypadków nie może być mowy o jakiejś polityce gminy z zakresu ochrony przyrody, np. tworzeniu racjonalnej sieci użytków ekologicznych.

Współczesna ochrona przyrody ewoluuje bardzo szybko od ochrony biernej do ochrony czynnej, do aktywnego kształtowania krajobrazu. Niejednokrotnie ważniejsze i skuteczniejsze od utworzenia kolejnego obszaru chronionego jest zachowanie tradycyjnej gospodarki rolnej, np. koszenia czy wypasu, lub powstrzymanie odpływu wody. Niewiele osób to sobie uświadamia, bardzo rzadko podejmuje się działania w tym kierunku, podczas gdy w innych krajach tzw. kształtowanie czy pielęgnacja biotopów jest jednym z ważniejszych kierunków ochrony przyrody.

Ustawiczne kształcenie, poznawanie dziesiątków pozytywnych i negatywnych przykładów, żmudne zdobywanie własnych doświadczeń, to klucze do sukcesu.

Trzecie: Nieznajomość prawa i reguł administracyjnych.

Nasze prawodawstwo zawiera wiele przepisów pozwalających skutecznie chronić przyrodę. Podstawą jest ustawa o ochronie przyrody i rozporządzenia o ochronie gatunków. Ale przecież wiele instrumentów skutecznych działań ochroniarskich dają także inne ustawy - o lasach, prawo wodne, o planowaniu przestrzennym, o ochronie dóbr kultury, o ochronie gruntów rolnych i leśnych, a także np. instrukcja urządzania i zasady hodowli lasu, przepisy dotyczące miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Z ich znajomością jest znacznie gorzej.

Jednak nawet doskonała znajomość prawa ochrony przyrody nie gwarantuje sukcesu. Nie zdziałamy zbyt wiele jeśli jest nam obcy kodeks postępowania administracyjnego, jeśli nie znamy kompetencji poszczególnych urzędów i urzędników procedur uzgadniania, opiniowania, wreszcie tego najważniejszego - kto, kiedy i na jakich zasadach podejmuje decyzje.

Ta niewiedza to najczęściej cecha członków i działaczy organizacji społecznych zajmujących się ochroną przyrody. Większość z nas nie wie na czym polega procedura protestu czy zarzutu w procesie uzgadniania planów zagospodarowania przestrzennego, do kogo i w jakim trybie zaskarżyć można decyzję administracyjną. Znajomość reguł funkcjonowania administracji wśród wielu przyrodników jest bliska zeru.

Od wielu lat w Lasach Państwowych podczas prac urządzeniowych funkcjonuje instytucja Komisji Techniczno Gospodarczych, tzw. KTG. Jest to najlepszy moment, żeby wprowadzić ochronę jakichś obszarów czy obiektów. Od paru lat na posiedzenia komisji zapraszani są przyrodnicy. Na 10 zapytanych przyrodników nie zatrudnionych w ALP zaledwie 3 potrafi rozszyfrować skrót KTG. Sam udział w Komisji też niczego nie wnosi - trzeba znać fachową nomenklaturę, znać kategorie lasów ochronnych, wiedzieć czym wiek rębności różni się od wieku wyrębu itd.

Czwarte: Nieumiejętność zdobywania i wykorzystywania funduszy.

W ochronie przyrody nie ma podobno działań niemożliwych, są jedynie mniej lub bardziej kosztowne. Działania ochroniarskie kosztują coraz więcej. Możliwość zdobywania funduszy jest również coraz większa. Niestety nasze umiejętności w wyszukiwaniu i wykorzystywaniu potencjalnych źródeł finansowania są nadal niewielkie. Ogromna większość wniosków dotyczących ochrony przyrody składanych w różnych fundacjach i funduszach jest niezgodna z ich podstawowymi wymogami. Treść wielu z nich wskazuje, że autorzy nie zapoznali się z podstawowymi celami i priorytetami fundacji.

Jednocześnie wiele potencjalnych źródeł funduszy na działania z zakresu ochrony przyrody pozostaje nie wykorzystana. Przykładem gminne i powiatowe fundusze ochrony środowiska, przeznaczane na różne cele, w co najmniej 1/3 niezgodne z celami statutowymi, a bardzo rzadko na działania z zakresu ochrony przyrody.

Obecnie podstawą funkcjonowanie każdej jednostki, czy to samorządu, Nadleśnictwa, Parku Narodowego ale także organizacji społecznej staje się tzw. efekt ekonomiczny. Umiejętność zdobywania środków czy chcemy tego czy nie będzie podstawowym miernikiem naszych sukcesów.

Piąte: Nieumiejętność zdobycia poparcia społecznego.

Często, mając za sobą prawo i dysponując odpowiednimi środkami zaczynamy realizować ochronę przyrody systemem nakazowym zaniedbując lub nie umiejąc sobie zjednać poparcia lokalnych społeczności. Na krotką metę przynosi to pożądany efekt, lecz w dalszej perspektywie obraca się przeciwko nam.

Obecnie, poparcie społeczne to nie ustne deklaracje "wszyscy kochamy przyrodę", to coraz częściej wspólne wypracowanie takiego układu, w którym społeczności lokalne znajdują własny interes w ochronie przyrody - kiedy zaczynają dostrzegać, że rozwój turystyki uzależniony jest od zachowania wartości przyrodniczych, że zdobycie funduszy na restrukturyzację rolnictwa czy ochronę środowiska jest daleko łatwiejsze na obszarach chronionych.

Sukces ma wielu ojców - jeśli odnosimy sukces na polu ochrony przyrody, nie wahajmy się nim podzielić np. z samorządem - zaowocuje to później. Jeśli społeczność lokalna kupi projekt ochrony przyrody jako własny trudno o większy sukces.

Szóste: Nieumiejętność negocjowania.

W działalności ochroniarskiej często musimy przekonywać do przyjęcia naszego, niepopularnego stanowiska. Bardzo często reprezentujemy zbyt miękkie stanowisko - rezygnujemy po pierwszych niepowodzeniach, przyjmując "dla świętego spokoju" racje drugiej strony. Czasem przyjmujemy także pozycje zbyt twardą, chcąc wygrać wszystko. Bardzo rzadko negocjujemy w oparciu o zasady, dążąc do wypracowania concensusu, który zadowoli obie strony.

Z koniecznością prowadzenia negocjacji, nieraz z trudnymi przeciwnikami, będziemy się spotykać coraz częściej w związku z powszechną prywatyzacją - zarówno w sytuacji kiedy będziemy chcieli objąć ochroną jakiś teren czy obiekt będący własnością prywatną, jak i w sytuacji kiedy będziemy bronić walorów przyrodniczych przez nadmierną eksploatacją.

Siódme: Niekonsekwencja w działaniach.

Warunkiem osiągnięcia czegoś w jakiejkolwiek dziedzinie jest konsekwentne dążenie do celu. Tymczasem bardzo często po pierwszej nieudanej próbie utworzenia obszaru chronionego, nieudanych negocjacjach z użytkownikiem terenu, starania nasze zostają zakończone. Często zapominamy o cennym obszarze o który jeszcze niedawno walczyliśmy.

Przyczyną niekonsekwencji w działaniach jest nietrwałość struktur administracyjnych, brak trwałych strategii, i długofalowej polityki w zakresie ochrony przyrody, która byłaby przez wiele lat realizowane, mimo zmian personalnych, politycznych i administracyjnych.

Który z wymienionych grzechów jest najważniejszy - w moim odczuciu - czwarty. Jeśli będziemy dysponowali odpowiednimi środkami, będziemy w stanie zatrudnić lub utrzymać kompetentnych specjalistów, przeszkolić siebie lub pracowników w zakresie znajomości przyrody, znajomości prawa, umiejętności negocjowania, zdobywania poparcia społecznego, wreszcie zdobywania środków na ochronę przyrody.

Obecnie większość studentów kończących studia na kierunkach związanych z ochroną przyrody nie podejmuje pracy w zawodzie - jednocześnie panuje ogromne zapotrzebowanie na fachowców w tej dziedzinie - ale fachowcom tym nikt nie jest w stanie stworzyć odpowiednich warunków pracy i płacy. Następuje drenaż leśnych kadr ochrony przyrody przez Lasy Państwowe - do parków krajobrazowych czy narodowych trafiają tylko ci, którzy z jakichś przyczyn nie potrafili znaleźć się w strukturze ALP. Jeśli Wojewódzki Konserwator Przyrody zarabia mniej niż leśniczy, a leśniczy otrzymuje dodatkowo darmowe mieszkanie, deputat i samochód służbowy - kto zechce zostać konserwatorem i mieć na głowie całe województwo.

Reformę ochrony przyrody należy więc zaczynać od zatrudnienia menadżerów, którzy będą skutecznie organizować środki. Jeśli będą środki, będą fundusze na zatrudnienie specjalistów w miejsce dotychczasowych amatorów. A dalej to już konkurencja o fundusze wymusi wzrost jakości kadr i jakości podejmowanych przez nie działań.

Przede wszystkim zdobywajmy środki. Ale także zdobywajmy wiedzę i doświadczenie. Informatyk, który zrobi sobie kilkuletni urlop, nie ma do czego wracać. Podobnie jest z ochroną przyrody. Kto stoi w miejscu ten się cofa - jest to podstawowa reguła teorii ewolucji - dotyczy również ochrony przyrody. Wymogi stawiane nam przez ekonomię ciągle rosną - za kilka lat, jeśli pracując w administracji lokalnej popełniać będziemy błędy, jeśli nie będziemy w stanie zorganizować odpowiednich środków na ochronę przyrody w gminie, parku krajobrazowym, nadleśnictwie czy organizacji społecznej - znajdzie się ktoś, kto to zrobi lepiej.

Andrzej Jermaczek

Inne "biblijne" porady