Zaplanowana przez Ministrów Rolnictwa i Środowiska eksterminacja dzików, przypominająca „ostateczne rozwiązania” z niedalekiej przeszłości, stała się niewątpliwie tematem tygodnia. Zaplanowany w styczniu i lutym skoordynowany odstrzał dzików, w tym ciężarnych w tym okresie loch, ma doprowadzić praktycznie do likwidacji gatunku w granicach Polski w sposób urągający podstawowym zasadom cywilizowanego świata. Eksperci nie pozostawiają na pomyśle suchej nitki – masakra dzików nie powstrzyma ASF, problemem nie są bowiem dziki, ale człowiek – brak kontroli nad wdrażaniem programu bioasekuracji w Polsce oraz intensywne polowania zwiększające migrację zarażonych dzików i ryzyko roznoszenia wirusa przez myśliwych i rozwlekające pozostałości po polowaniach psy. Stosunek do tego szaleństwa połączył „ekologów” pracownia.org.pl/pracownia-aktualnosci/460-stop-rzezi-dzikow-stanowisko-koalicji-niech-zyja-w-sprawie-planow-masowego-odstrzalu-dzikow i co światlejszych, wcale nie tak nielicznych, myśliwych wyborcza.pl/7,95891,24335195,apel-mysliwego-przeciwko-strzelaniu-do-dzikow.html. Jakoś ciągle brakuje nam jednak jednego głosu – Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych. Przed każdą prawie leśniczówką stoi tablica na której dzik prezentowany jest jako nieodłączny i niezbędny składnik leśnego ekosystemu. Czy dziś nie jest już tak niezbędny? Czy, jeśli go zabraknie, las będzie dalej lasem? To naprawdę ważna sprawa, dostrzegają to zresztą prawie wszyscy leśnicy, ale zawodowa pragmatyka zabrania im zabierania głosu, Może warto, a nawet trzeba, żeby zabrał go Pan Dyrektor?